Młot z London.
Młot zatopiony w skale znaleziono w okolicy miejscowości London w Teksasie. Jedna z mieszkanek zupełnie przypadkiem potknęła się o kawałek rozbitej skały. Gdy schyliła się i podniosła ciężki kamień okazało się, że wewnątrz znajduje się zatopiony dziwny młot. Na pierwszy rzut oka wyglądał zupełnie podobnie do dzisiejszych, był długi na piętnaście centymetrów i z drewnianym uchwytem. Znajdował się wewnątrz wapiennej skały.Eksperci, którzy badali to znalezisko, doszli do wniosku, że musi to być oszustwo. Po jakimś czasie o dziwnym artefakcie po prostu zapomniano. Głośno wokół młotka zaczęło się robić ponownie w latach 80-tych ubiegłego wieku. Artefakt odkupili zwolennicy kreacjonizmu, czyli ludzie, którzy odrzucają teorię ewolucji. Został on umieszczony w specjalnym muzeum, gdzie opatrzono go opisem, że ma przynajmniej 100 milionów lat.
Młot zatopiony w skale znaleziono w okolicy miejscowości London w Teksasie. Jedna z mieszkanek zupełnie przypadkiem potknęła się o kawałek rozbitej skały. Gdy schyliła się i podniosła ciężki kamień okazało się, że wewnątrz znajduje się zatopiony dziwny młot. Na pierwszy rzut oka wyglądał zupełnie podobnie do dzisiejszych, był długi na piętnaście centymetrów i z drewnianym uchwytem. Znajdował się wewnątrz wapiennej skały.Eksperci, którzy badali to znalezisko, doszli do wniosku, że musi to być oszustwo. Po jakimś czasie o dziwnym artefakcie po prostu zapomniano. Głośno wokół młotka zaczęło się robić ponownie w latach 80-tych ubiegłego wieku. Artefakt odkupili zwolennicy kreacjonizmu, czyli ludzie, którzy odrzucają teorię ewolucji. Został on umieszczony w specjalnym muzeum, gdzie opatrzono go opisem, że ma przynajmniej 100 milionów lat.
Zadziwiające jest to, że drewniany uchwyt, w którym był osadzony młotek zesztywniał i wewnątrz całkowicie przekształcił się w węgiel. To może świadczyć, że niezwykły artefakt rzeczywiście ma miliony lat. Po drugie, eksperci w zakresie stopów metali zadziwili się składem chemicznym młota. Aż 96,6% to żelazo, 2,6% chlor i 0,74% siarka. Nie wykryto żadnych innych zanieczyszczeń. Tak czyste żelazo nie było wytwarzane nigdy w historii hutnictwa na Ziemi. Jakość tego żelaza nawet na współczesne standardy jest bardzo wysoka i stworzenie takiego stopu wywołałoby wiele problemów.Kolejną niezwykłą właściwością tego młota jest to, że w ogóle nie rdzewieje! Mimo, że rzekomy młot w jednym miejscu jest bardzo porysowany przez dziesiątki lat, nie pojawiły się na nim żadne oznaki korozji. Ten młot jest po prostu wykonany w nieznanej nam technologii.
Mapa Stwórcy.
W 1999 roku rosyjski profesor Aleksander Czuwirow został wezwany do domu pewnego mężczyzny, który to odkrył coś dziwnego w swoim ogrodzie. Była to kamienna tablica o wymiarach 1,5 na 1 metr i wadze przeszło tony. Początkowo mieszkańcy domu używali jej jako schodka leżącego u wejściowych drzwi... Badacze przyjrzawszy się tablicy doszli do wniosku, że jest to jakiś rodzaj trójwymiarowej mapy przedstawiający obszar Uralu, przełęcze oraz koryta rzek Biełaja, Sutolka i Ufimka - podobne techniki wizualizacji terenu stosuje się dziś w wojsku.Żeby tego było mało kamień pokryty był inskrypcjami, które początkowo uznano za archaiczny język chiński. Później dopiero okazało się, że to jakieś hieroglificzne pismo o nieznanym pochodzeniu. Monolit skrywa też i inne tajemnice - wygląda na to, że płyta zbudowana jest z aż trzech różnych warstw, a właściwa „mapa” pokryta została porcelaną. Nie wiadomo kto jest autorem tego zaskakującego reliktu, ale zważywszy na jego wiek - 100 milionów lat, sugerujemy, że mógł to być jakiś wyprzedzający swój czas diplodok.
W 1999 roku rosyjski profesor Aleksander Czuwirow został wezwany do domu pewnego mężczyzny, który to odkrył coś dziwnego w swoim ogrodzie. Była to kamienna tablica o wymiarach 1,5 na 1 metr i wadze przeszło tony. Początkowo mieszkańcy domu używali jej jako schodka leżącego u wejściowych drzwi... Badacze przyjrzawszy się tablicy doszli do wniosku, że jest to jakiś rodzaj trójwymiarowej mapy przedstawiający obszar Uralu, przełęcze oraz koryta rzek Biełaja, Sutolka i Ufimka - podobne techniki wizualizacji terenu stosuje się dziś w wojsku.Żeby tego było mało kamień pokryty był inskrypcjami, które początkowo uznano za archaiczny język chiński. Później dopiero okazało się, że to jakieś hieroglificzne pismo o nieznanym pochodzeniu. Monolit skrywa też i inne tajemnice - wygląda na to, że płyta zbudowana jest z aż trzech różnych warstw, a właściwa „mapa” pokryta została porcelaną. Nie wiadomo kto jest autorem tego zaskakującego reliktu, ale zważywszy na jego wiek - 100 milionów lat, sugerujemy, że mógł to być jakiś wyprzedzający swój czas diplodok.
Dysk Schist.
Artefakt który wprawia archeologów w zakłopotanie, dzieje się tak dlatego, że nie pasuje on do kultury, która miała go wykonać, czyli do okresu panowania Dynastycznego Egiptu. Został on znaleziony przez egiptologa Brien’a Waltera Emeryiego w 1936 roku na obszarze Saqqary. Nazwano go „Dyskiem schist”, jego opis archeologiczny to jednocześnie przypisanie mu określonych cech ludzkiego poglądu na historię dawnych wieków, dano mu nazwę „talerza do owoców”, „Wazy kwiatowej”, a nawet „trzymacza/podstawki pod świece”
Artefakt który wprawia archeologów w zakłopotanie, dzieje się tak dlatego, że nie pasuje on do kultury, która miała go wykonać, czyli do okresu panowania Dynastycznego Egiptu. Został on znaleziony przez egiptologa Brien’a Waltera Emeryiego w 1936 roku na obszarze Saqqary. Nazwano go „Dyskiem schist”, jego opis archeologiczny to jednocześnie przypisanie mu określonych cech ludzkiego poglądu na historię dawnych wieków, dano mu nazwę „talerza do owoców”, „Wazy kwiatowej”, a nawet „trzymacza/podstawki pod świece”
Dysk schist jest twardy, ale jednocześnie kruchliwy, zrobiony z kamienia, który jest bardzo trudny w procesie mechanicznego obrabiania. Większość inżynierów, która widziała ten obiekt, wyrażała opinię, że jest to część jakiejś starożytnej maszyny. Oczywiście oficjalna nauka archeologiczna nie wspomina nic na temat jakichkolwiek maszyn w dynastycznym Egipcie.
W 1901 r. nurkowie wyciągnęli z rzymskiego wraku leżącego w pobliżu wyspy Antykithira na Morzu Egejskim liczne zabytki, w tym kilka niewielkich skorodowanych brył brązu. Początkowo archeolodzy wzięli je za resztki zmiażdżonej rzeźby, ale gdy w 1902 r. jeden z nich dostrzegł w największej bryle fragmenty mechanizmu, uznali, że są to pozostałości skomplikowanego zegara. Jako że wedle ówczesnej wiedzy w antyku nie wytwarzano tak zaawansowanych urządzeń. Zespół Freetha i Edmundsa m.in. dokładniej obliczył ile zębów mają zachowane często tylko we fragmentach kółka. Odczytał też większość pokrywających urządzenie napisów. Dotychczas znaliśmy tylko tysiąc liter. Nowe badania podwoiły tę liczbę. Dokładna analiza kształtu użytych liter pozwoliła ustalić, że mechanizm powstał pod koniec II wieku p.n.e., czyli kilkadziesiąt lat wcześniej niż dotąd sądzono. Uzyskane przez naukowców dane pozwoliły odtworzyć budowę znacznej części mechanizmu. Całego odtworzyć wiernie się nie da, gdyż część kółek w ogóle się nie zachowała. Mechanizm był skrzynką o wymiarach 31,5 na 19 na 10 centymetrów, którą można było otwierać z dwóch stron. Tarcza z przodu wskazywała ruch Słońca i Księżyca na tle zodiaku oraz egipskiego kalendarza, którego używali Grecy. Z tyłu były dwie tarcze. Jedna pozwalała synchronizować kalendarz słoneczny z księżycowym, a druga przewidywać zaćmienia Słońca i Księżyca. Całe urządzenie miało zdaniem Freetha i Edmundsa 37 kółek zębatych. Brakujące kółka prawdopodobnie służyły m.in. do pokazywania ruchu planet (na przedniej tarczy), o czym świadczy m.in. odczytana nazwa planety Wenus. Cały mechanizm napędzano korbką wystająca z boku skrzynki.
Kamień z mikroczipem.
Według oświadczenia I. A. Semenuchi - kierownika ekspedycji (m. Essentuki), biorąc pod uwagę miejsce znalezienia obiektu w dorzeczu rzeki Łaba - przewidywany geochronologiczny wiek kamienia to sylur-dewon, czyli 410-450 milionów lat. Znalezisko wzbudziło wiele komentarzy i hipotez - od przypadkowego ułożenia linii po dowód na istnienie w przeszłości nieznanej ludziom cywilizacji, która ów przedmiot wytworzyła. Pojawiła się także koncepcja, że był to prawdziwy „mikroczip” pozostawiony tu przez przybyszów z kosmosu.
Według oświadczenia I. A. Semenuchi - kierownika ekspedycji (m. Essentuki), biorąc pod uwagę miejsce znalezienia obiektu w dorzeczu rzeki Łaba - przewidywany geochronologiczny wiek kamienia to sylur-dewon, czyli 410-450 milionów lat. Znalezisko wzbudziło wiele komentarzy i hipotez - od przypadkowego ułożenia linii po dowód na istnienie w przeszłości nieznanej ludziom cywilizacji, która ów przedmiot wytworzyła. Pojawiła się także koncepcja, że był to prawdziwy „mikroczip” pozostawiony tu przez przybyszów z kosmosu.
Wzór jest niezmiernie ciekawy i przypomina ilustrację z podręcznika do biologii przedstawiającą dzielące się chromosomy.
W miejscowości Huang prowincja Jiangxi (Chiny) podczas oczyszczania terenu pracownicy kopalni odkryli dziwny kawałek skały – płyty z małymi wypukłościami w środku. Zaczęli kopać dalej: z ziemi wyłoniły się „kamienie” – idealnie podobne do pierwszego, a potem jeszcze następne …W miejscowości Huang prowincja Jiangxi (Chiny) podczas oczyszczania terenu pracownicy kopalni odkryli dziwny kawałek skały – płyty z małymi wypukłościami w środku. Zaczęli kopać dalej: z ziemi wyłoniły się „kamienie” – idealnie podobne do pierwszego, a potem jeszcze następne …
Obecnie chińscy archeolodzy badają dyski kamienne znalezione w prowincji Jiangxi. Mają nadzieję, że są one skamieniałe z wierzchu i skorupa powstała ze względu na charakter lokalnego klimatu, mogą tam być również rysunki lub teksty, opowiadające o tajemniczej „kropli”.
W odosobnionych górach Baian Kara Ula, na granicy Tybetu z Chinami zostało odkryte niecodzienne znalezisko. W niedostępnych grotach i jaskiniach znaleziono 716 grobów, zawierających szkielety niskich istot, sięgających 120cm., o nieprawdopodobnie powiększonej czaszce. Przy każdym stanowisku znaleziono tajemniczy dysk. Pewien uczony chiński rozszyfrował PRZESŁANIE z dysku, i twierdzi, że zawiera ono wiadomość od przybyszów z kosmosu dla przyszłych pokoleń.
Dysk miał średnicę około 30 cm i grubość w przybliżeniu jednego centymetra. Idealnie w środku każdego dysku był otwór o średnicy półtora centymetra a na powierzchni dysku była spiralna rysa przypominająca do złudzenia ścieżkę dźwiękowa na dobrze znanych płytach gramofonowych. W sumie znaleziono 716 stanowisk ze szkieletami, każdy z kamiennym dyskiem. Przy bliższym badaniu okazało się że rysa nie jest linia ciągłą, tylko spiralnie zapisanym tekstem składającym się z tysięcy nieznanych, mikroskopijnych znaków. Wiek znaleziska określono na 10 000 do 12 000 lat, czyli grubo przed oficjalna data powstania piramid w Egipcie. Okazało się, że początkowo uznane za kamienne dyski nie są wcale wykute z kamienia. Duża zawartość kobaltu, chromu, molibdenu i innych rzadkich metali wskazywała na sztuczne pochodzenie znaleziska. W warunkach naturalnych taka kombinacja minerałów nie występuje. Badanie dysków oscylografem wykazało zaburzenia magnetyczne nieznanego pochodzenia wskazujące na przebywanie dysków przez długi czas w nieprawdopodobnie silnym polu magnetycznym nie występującym na ziemi w warunkach naturalnych. Do zapisania użyto nieznanych nikomu znaków, całkowicie niepodobnych do żadnego rodzaju pisma jakie stosowano na ziemi.
W jaki sposób powstały dyski i do czego służyły możemy się tylko domyślać....
W jaki sposób powstały dyski i do czego służyły możemy się tylko domyślać....